Ostatni piątek przed dniami wolnymi postanowiłam spędzić ze znajomymi w jak najfajniejszy sposób. Wybrałyśmy się więc na wycieczkę po Warszawie :D
Manekin - Latte z syropem pistacjowym
Pierwszym naszym przystankiem był jak zwykle Manekin, znakomita naleśnikarnia przy Świętokrzyskiej, o której pisałam już kilka miesięcy temu. Tym razem postanowiłam wziąć coś wytrawnego i w miarę lekkiego (tak dla odmiany ;D). Skusiłam się na naleśnika z camembertem, żurawiną i kurczakiem. W smaku był całkiem niezły, niestety coś mi nie grało między mięsem a żurawiną, poza tym osobiście nie dałabym konfitury, tylko suszone owoce. Mimo wszystko jednak danie oceniam na plus.
Przygód po naleśnikach było wiele, najpierw łyżwy i szukanie przez pół godziny wejścia na Stadion Narodowy, potem zdjęcia z warszawską choinką (połączone z wieloma kontuzjami, ale to długa historia...), jeszcze później przemierzanie Starego Miasta w poszukiwaniu lodziarni, która, jak się okazało, była zamknięta ;) W końcu, zmarznięte i przemoknięte (ten deszcz był tak bardzo świąteczny...) trafiłyśmy na małą kawiarenkę na Nowym Świecie - Croque Madame.
Croque Madame - Latte szarlotkowa
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to prześliczny wystrój - białe ściany, eleganckie stoliki i delikatne, wytworne wykończenia tworzyły niesamowity nastrój paryskiej kawiarenki. Do tego jeszcze te przecudne świąteczne dekoracje - mogłabym stamtąd nie wychodzić! :3 (Niestety, przez moją ukochaną baterie w telefonie zdjęcia są, jakie są - musiałam użyć aparatu znajomej) Wahałyśmy się z koleżanką między zamówieniem francuskiej gorącej czekolady a kawą, w końcu jednak dostrzegłyśmy zimową ofertę na latte szarlotkową i wszystkie nasze wątpliwości zniknęły ;) Niestety do bitej śmietany komuś sypnęło się trochę za dużo cukru - prawie nie dało się jej zjeść - ale sama kawa o jabłkowo - cynamonowym smaku była warta uwagi ;)
Następnym punktem programu był maraton filmowy Hobbita, z którego zdjęć lepiej nie będę wstawiać - popcorn nie jest zbyt fascynującą przekąską ;) Mogę tylko powiedzieć, że zjadłam najdroższe w swoim życiu orzeszki i wypiłam trzecią kawę, tym razem mrożoną. O reszcie wrażeń z maratonu można będzie przeczytać na moim drugim blogu - La Sesame.
Co na koniec? Cóż, w ramach podsumowania muszę przyznać, że bawiłam się niesamowicie. Poznałam wiele świetnych nowych miejsc, nachodziłam się, zmokłam... Idealna przygoda przed świętami i dwutygodniową zabawą w The Sims 3 ;) Na koniec zdjęcie śniadanka ze Starbucksa... I lecę robić pierniczki!
często korzystam z restauracji Pianka, a wiele miejsc sprawdziłam -
OdpowiedzUsuńteraz natomiast zdecydowanie bez konkurencji jest Pianka
Przereklamowany Starbucks - wolałabym przemilczeć - według mnie słabo