Cóż, nieważne - skoro i tak przeznaczone mi piekło, muszę chociaż za życia sprawiać sobie przyjemności :) Dlatego na śniadanie przygotowałam owsiankę gotowaną na mleku z Baileysem (spokojnie, nie upiłam się, cały alkohol wyparował), z dodatkiem migdałów i ciasteczek amaretti. Oj, ten smak będę długo wspominać...
Jak widać, nawet piekło nie jest w stanie nakłonić mnie do rezygnacji ze słodyczy. A więc... Czy mogę prosić o dokładkę? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz