czwartek, 26 lutego 2015

Suflet czekoladowo - orzechowy


Suflet czekoladowo - orzechowy


Sufleta nie robiłam już chyba z milion lat - wczoraj nadarzyła się świetna okazja ;) Wreszcie miałam wolny wieczór, co u mnie objawia się, oczywiście, jedzeniem... A jak jedzenie, to i pieczenie! Powstał więc - choć nie bez trudów - suflet czekoladowo - orzechowy.

Przygód z sufletami miałam już wiele, jednak dziś przeżyłam chyba najśmieszniejszą. Mój mikser dokonał żywota, gdy jego końcówka złamała się na cztery części, a że ta druga również nieco wcześniej wyzionęła ducha (z udziałem moich rozpuszczonych wówczas włosów), miksować nie było czym. Wyszło jak wyszło, było trochę krzyczu, trochę płaczu i śmiechu, a ostatecznie nawet ubijanie białek blenderem... Cóż, i kto powie, że pieczenie nie ma uroku?

Bądź co bądź, z tego wszystkiego wyszedł pyszny deser ;) Suflet był mocno czekoladowy, lekko wyczuwalne były orzechy laskowe i, co najdziwniejsze, doskonale wyrósł mimo tylko połowicznie ubitych białek :D Nie mam pojęcia, co go do tego skłoniło, ale wszystkie suflety wykazują do mnie swojego rodzaju sympatię ;) Ten jeden nawet nie opadł, a do tego był doskonały w smaku - po prostu przykładny wypiek!

Mimo kilku ofiar w postaci miksera i moich nerwów jestem dumna ze swojego sufleta i polecam go wam szczerze - uwierzcie, będzie pyszny mimo wszelkich przeszkód ;)

Suflet orzechowo - czekoladowy
Składniki na 3 porcje:
- 4 jajka
- 100 g gorzkiej czekolady
- 4 łyżeczki cukru
- 3 łyżki masła
- 300 ml mleka
- 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
- 3,5 łyżki mąki
- 4 łyżki zmielonych orzechów laskowych
- szczypta soli

Czekoladę rozpuścić z mlekiem, w oddzielnym garnku podgrzać masło, dodać do niego mąkę i orzechy, cały czas mieszając. Powoli wlać i wmieszać masę czekoladową. Dodać cukier i kawę, rozpuścić. Ostudzić. Do mieszaniny dodać 3 żółtka, 4 białka ubić ze szczyptą soli na sztywno i delikatnie wmieszać. Rozłożyć do kokilek wysmarowanych masłem i wysypanych cukrem, piec 25 min. w 180 stopniach. Podawać natychmiast. Smacznego!

FragOla <3

wtorek, 24 lutego 2015

Owsianka pomarańczowa z gorzką czekoladą


Owsianka gotowana na soku pomarańczowym, z gorzką czekoladą


7zbóż orzechowe, 7days Peanut Butter, grzana mleko z masłem orzechowym i cukrem waniliowym


Loddocino tiramisu - Fragola

Owsiankę gotowaną na soku pomarańczowym wymyśliłam sobie już w zeszłym tygodniu, jednak nie wszystko się powiodło - zabrakło głownego składnika, czyli soku ;) Tym razem się udało, owsianka wyszła bosko pomarańczowa, słodka, bez grama mleka... W połączeniu z gorzką czekoladą okazała się jedną z najsmaczniejszych dotychczasowych owsianek :D Niestety, tym razem mój telefon się zbuntował i nie chciał się włączyć, mam więc tylko niewyraźne zdjęcia prawie zjedzonej owsianki :( Cóż, to zawsze coś... Prawda?

Do tego gorąco polecam wam grzane mleko z masłem orzechowym - nie spodziewałam się, że może być tak dobre. Zmieszałam masło z mlekiem spieniaczem, by mi się nie rozwarstwiały i otrzymałam napój bogów ^^ Zjadłam w jego towarzystwie nowego 7days'a i byłam przeszczęśliwa ;)

poniedziałek, 23 lutego 2015

Czekolada na gorąco w Mount Blanc


Gorąca czekolada z Sheridanem i espresso, pralinki: Baileys, rumowa, chilli i Amaretto






Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam w Wedlu. Powód jest prosty: nie lubię gorącej czekolady! Taki napój musi być naprawdę wyjątkowy, żeby mnie skusić, i tak się stało tym razem: odnalazłam swoją nową ulubioną czekoladę, jednak nie w Wedlu, a w Mount Blanc na Chmielnej. 

Pijalnia ta po raz pierwszy rzuciła mi się w oczy podczas wyjazdu do Karpacza, wtedy jednak nie starczyło czasu, by się do niej wybrać. Kiedy więc dostrzegłam podobną w Warszawie, uznałam, że to znak, i natychmiast zaplanowałam w niej wizytę.

Pijalnia ta to ładne, przytulne miejsce o eleganckim wystroju: znajdziemy to mnóstwo drewna, wielkie, skórzane pufy i klimatyczne lustra. Przyjemnie jest w tym miejscu usiąść i porozmawiać ;) Menu obfituje w liczne warianty kawy i czekolady, na zimno i na ciepło, są tam nawet sałatki, tosty i desery lodowe! Ceny napojów są dość rozsądne, niekiedy niższe nawet niż w popularnych sieciówkach. 

Przez dobre 15 minut wahałam się między czekoladą deserową z marcepanem a mleczną z Sheridanem i espresso. W końcu wybrałam tę drugą i nie żałuję, bo skosztowałam jednej z najlepszych w swoim życiu czekolad. Napój był gorący, z wyraźną nutą kawy i alkoholu, a w zestawie dostałam jeszcze ciasteczko!

Mount Blanc oferuje też bogaty wybór pralinek. Spróbowałam 4, niestety więcej nie zamierzam, nie z powodu smaku, a ceny: zapłaciłam za nie ponad 10 złotych ;( Smak nieco mi ją wynagrodził, ale... nie do końca.

Mount Blanc to świetne miejsce na spotkania ze znajomymi, rozmowy i długie przesiadywanie, podczas którego możecie napić się pysznej kawy lub czekolady. Rozsmakujecie się w bogatym menu i przytulnej atmosferze! Od dziś możecie tam spędzać wszystkie wolne popołudnia :D

niedziela, 22 lutego 2015

Party menu #3: Razowe ciasteczka z Nutellą i orzechami laskowymi

Razowe ciasteczka z Nutellą i orzechami laskowymi

Ostatni już post z serii Party menu, a zarazem ten najlepszy - razowe ciasteczka z Nutellą i orzechami laskowymi! Brzmią świetnie, a smakują jeszcze lepiej... Jako fanka wszelkiego rodzaju ciasteczek nie mogłabym ich nie docenić ;)

Ciastka są banalne w wykonaniu, wystarczy zmiksować wszystkie składniki, uformować i wstawić do piekarnika. Każdy da sobie z nimi radę, podobnie jak każdy z chęcią schrupie kilka sztuk :) Ciasteczka są przygotowane z mąki razowej, mają więc nieco ziarnistą strukturę i lekko słonawy posmak. Moim zdaniem tylko dodaje im to charakteru - Nutella nie dominuje, a jedynie pobrzmiewa gdzieś w tle, mąka razowa wynosi ciastka na wyższy poziom smaku, a całość dopełniają chrupiące orzechy. Niebo w gębie, wprost nie sposób się oderwać :3

Ciasteczka te warto przygotowywać nie od święta i cieszyć się nimi w formie deseru lub drugiego śniadania. Każde dziecko je pokocha, dorosłym też z pewnością zasmakują... A zwłaszcza ze szklanką zimnego mleka ;)

Razowe ciasteczka z Nutellą i orzechami
Składniki na ok. 40 sztuk:
- 1 i 1/3 szklanki mąki razowej
- 1 jajko
- 115 g masła
- 115 g Nutelli
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2/3 szklanki brązowego cukru
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 łyżeczka aromatu waniliowego
- 1 szklanka posiekanych orzechów laskowych

Masło utrzeć z Nutellą na puszysto, stopniowo dodawać cukier, dodać jajko i aromat, wciąż miksując. Składniki suche wmiksować do ciastka, na koniec wsypać do niego orzechy. Formować małe kulki i spłaszczone ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 13 min. w temp. 180 stopni. Smacznego!

FragOla <3


Party menu #2: Tarta kawowa


Tarta kawowa


Bardzo lubię tarty, choć prawie z każdą zrobioną przeze mnie jest ten sam problem: wychodzi strasznie cienka i krucha ;) Właściwie tarta chyba powinna taka być, ale mimo wszystko problemy z krojeniem i nakładaniem na talerz nie są przyjemne... Ta tarta taka nie jest - na pyszne, mocne ciasto, a jej smak jest po prostu nieziemski... Czemu by więc jej nie upiec?

Tarta kawowa nie wymaga zbyt wiele poza kupieniem składników. Nie trzeba nawet ugniatać do niej ciasta, bo zrobione jest ono ze zblendowanych z masłem ciasteczek (w moim przypadku Oreo, bo całkiem czekoladowych nie było w sklepie). Cały proces produkcji jest więc bardzo prosty, co jest kolejną zaletą tego deseru :)

Co z kolei ze smakie? Cóż, nie wiem, czy tarta kawowa to do końca trafna nazwa, bo ja czułam w niej głównie czekoladę: kakaowe były Oreo, kakaowa posypka... Tylko wnętrze z mleka skondensowanego miało lekki posmak kawy. Jak dla mnie ciasto mogłoby być intensywniejsze, co nie zmienia faktu, że całość prosi się tylko o brawa: połączenie spodu z Oreo, słonego masła orzechowego, delikatnego kawowego aromatu i bitej śmietany to nic, tylko niebo w gębie! Dzięki masłu ciasto nie jest zasładzające, a spód i wnętrze ciasta są niemal tak samo uzależniające; tylko bitej śmietany jak dla mnie mogłoby być mniej.

Tarta ta to przysmak nie tylko dla kawoszy; wszyscy, którzy lubią intensywne, oryginalne smaki będą nią z pewnością zachwyceni! Ja jeszcze na pewno nie raz ją przygotuję, a już spód z ciasteczek będę stosowała ciągle :D

Tarta kawowa
Składniki:
- 350 g ciastek czekoladowych (u mnie Oreo)
- 70 g masła
- 400 g mleka skondensowanego słodzonego
- 400 g mleka skondensowanego niesłodzonego
- 5 żółtek
- 1 łyżeczka aromatu waniliowego
- 4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
- 350 ml kremówki 36%
- ok. 1/2 słoika masła orzechowego crunchy
- 1 łyżka cukru - pudru

Ciastka zblendować z masłem. Wyłożyć do formy tartowej wysmarowanej masłem, mocno wgnieść masę w boki i dno. Schłodzić przez ok. 30 min. Pozostałe składniki (z wyjątkiem cukru, śmietany i masła orzechowego) roztrzepać w misce, przelać na schłodzony spód. Piec ok. 55 min. w 140 stopniach, wstawić do lodówki na kilka godzin. Po tym czasie tartę posmarować masłem orzechowym i przykryć bitą śmietaną z kremówki i cukru - pudru. Obsypać kakao lub kawą, udekorować dowolnie. Smacznego!

FragOla <3

Party menu #1: Pani Walewska


Pani Walewska



Wczoraj urodziny miał mój tata, a ja po raz kolejny wystąpiłam w roli domowej piekarki ;) Nie narzekam, choć w piątek robiłam wszystkie ciasta do pierwszej w nocy ;) Po spróbowaniu muszę jednak przyznać, że było warto ^^

Jednym z ciast była słynna Pani Walewska, do której przygotowania zabieram się chyba od kilku lat ;) To jedno z lepszych ciast bezowych, ale jest zarazem dość trudne i pracochłonne. Może nienajlepszym pomysłem było więc zabieranie się za nie o 20:00 w piątek... Cóż, mimo wszystko wyszło smacznie ;)

Ciasto składa się z dwóch trzywarstwowych placków bezowych, przełożonych masą budyniową. Najtrudniejsze było dla mnie (jak zawsze, nie nadaję się do tego) przełożenie górnego placka na ten dolny - bałam się, że moje niesprawne rączki szybko zniszczą całą dotychczasową pracę. Na szczęście wszystko się udało, choć miałam też mały problem z dżemem - nałożyłam go przy pierwszej warstwie nieco za dużo i w rezultacie puścił sok i wypłynął. Początkowy placek górny stał się więc plackiem dolnym ;)

Pani Walewska wyszła naprawdę oporowo dobra - słodka beza w połączeniu z kwaśnymi porzeczkami i kremem migdałowym tworzyła kompozycję niemal idealną ^^ Choć ciasto było raczej ciężko kroić, a jeszcze trudniej jeść tak, by się nie rozwalało, przy odrobinie wysiłku można było osiągnąć kulinarne wyżyny :) Mogłabym jeść to ciasto codziennie, chociaż pewnie po jakimś czasie bym się mocno zasłodziła.

Wszystkim fanom ciast bezowych polecam ogromnie Panią Walewską; mimo że na pewno nie raz próbowaliście jej w takiej czy innej odsłonie, domowa wersja jest najlepsza ;) Nie zawiedziecie się!

Pani Walewska
Składniki:
- 6 jajek + 2 żółtka
- 500 g + 3 łyżki mąki pszennej 
- 200 g + 200 g masła
- 1/2 szklanki cukru pudru
- 1,5 szklanki + 3 łyżki cukru
- 1 łyżka + 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 100 g płatków migdałowych
- 1 słoik dżemu z czarnej porzeczki
- 2 szklanki mleka
- 8 g cukru waniliowego
- łyżeczka aromatu migdałowego
- odrobina likieru Amaretto

Z 6 żółtek, 500 g mąki, cukru - pudru, proszku do pieczenia i 200 g masła zagnieść kruche ciasto, podzielić je na 2 części. Jedną część rozwałkować na papierze do pieczenia na kształt formy 25x30 cm. Na to wyłożyć połowę dżemu. Białka ubić na sztywno, dodawać partiami cukier, cały czas miksując. Pod koniec wmieszać do masy mąkę ziemniaczaną i jej połowę wyłożyć na dżem. Obsypać połową płatków migdałowych. Przygotować w ten sam sposób drugi placek, piec razem w 175 stopniach przez 40 min. Przygotować krem: zagotować szklankę mleka z 3 łyżkami cukru, resztę mleka zmiksować z żółtkami, 3 łyżkami mąki pszennej i 2 łyżkami mąki ziemniaczanej. Dodać do gotującego się mleka i ponownie zagotować, aż powstanie budyń. Ostudzić, utrzeć masło i zmiksować je z przygotowaną masą oraz aromatem i likierem. Na jeden z ostudzonych placków wyłożyć krem, przykryć go ostrożnie drugim plackiem. Schłodzić w lodówce. Smacznego!

FragOla <3

Przepis pochodzi z Moich Wypieków

czwartek, 19 lutego 2015

Pieczony camembert z bakaliami

Pieczony camembert z żurawiną, orzechami laskowymi i włoskimi

Dzisiejsze okoliczności zmusiły mnie do zjedzenia obiadu w McDonaldzie. Nie jest to moja ulubiona restauracja, niestety była najbliżej... Shake kawowy był niezły, reszta niestety mocno - cóż - mcdonaldowa. Na pocieszenie musiałam sobie zrobić chociaż pyszną kolację!

Gdy byłam młodsza, z całego serca nienawidziłam serów pleśniowych. Może to dlatego, że byłam kiedyś na nie uczulona, w każdym razie na samą myśl o rokpolu czy gorgonzoli robiło mi się niedobrze. W ciągu ostatniego roku jakoś jednak się do nich przekonałam i dzisiaj jestem wielką fanką camemberta, brie, lazurów... Uwielbiam sałatki czy makarony z nimi ^^ Postanowiłam więc upiec sobie camemberta, który nieraz podaje się w wersji ciepłej, np. z grilla.

Camembert to jeden z niewielu serów, który nadaje się do grillowania i pieczenia w taki sposób - jego charakterystyczna skórka sprawia, że wnętrze nie rozpuszcza się i nie rozpływa. Można go więc bez obaw położyć na grillu i jeść nożem i widelcem zamiast łyżką :D Z racji zimy i braku grilla domowego wybrałam wersję z piekarnika. Nie pożałowałam - camembert był przepyszny, bo rozkrojeniu spod skórki wypływał płynny, ciągnący ser, idealny w połączeniu z orzechami i żurawiną. Naprawdę dawno nie jadłam tak dobrej kolacji ;)

Camembert z piekarnika okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie mogę już wręcz doczekać się lata, 25 stopni i grilla, na którym z pewnością nie raz ten ser wyląduje :D Tymczasem radzę cieszyć się nim w takiej wersji - na czerwiec jeszcze trochę poczekamy ;)

Pieczony camembert
Składniki na 2 porcje:
- 2 camemberty
- garść żurawiny
- garść dowolnych orzechów (u mnie laskowe i ziemne)

Camemberty rozpakować, zawinąć w folię aluminiową i piec ok. 20 min. w temp. 180 stopni. Po tym czasie wyjąć je, odwinąć folię z wierzchu. Podawać z bakaliami. Smacznego!

FragOla <3

środa, 18 lutego 2015

Jedzeniowy misz - masz


Pieczona kanapka z camembertem, mango, bazylią i pieprzem kajeńskim


Manekin - naleśnik z camembertem, malinami i migdałami


Esencia cytrynowa


Kakaowe tosty francuskie z dżemem truskawkowym i Harshey's Syrupem

Kolejne dni mijają, a na moim telefonie pojawia się coraz więcej zdjęć różnorakich jogurtów, kanapek czy lokali, w których byłam. Nie mam czasu na uporządkowanie ich, a tym bardziej na publikowanie ich w odzdzielnych postach, stąd też dłuższe podsumowanie dzisiaj ;)

Na początku muszę wam polecić pyszną kanapkę, na którą zresztą podam wam przepis. Robię podobną zawsze, gdy w domu nic nie ma, a ja jestem głodna, i to głodna na coś innego, niż kanapka z szynką. Jest to po prostu bułka z camembertem i owocami - zimą w wersji z piekarnika z żurawiną czy jabłkiem, latem na zimno, najczęściel z truskawkami. Dziś zaszalałam i zrobiłam wersję tropikalną z mango i pieprzem kajeńskim - muszę wam powiedzieć, że wyszedł naprawdę hit smakowy ;) Kocham owoce na ostro, a z półpłynnym camembertem i chrupiącą bułką mogłabym je jeść cały czas ^^

Kolejnym ciekawym eksperymentem były tosty francuskie z kakao, które miałam wyciąć w serduszka i wstawić w ramach walentynkowego postu, ale stwierdziłam, że nie ma co się dołować ;) Poza tym, nie znalazłam nigdzie foremki w kształcie serca; mimo wszystko tosty smakowały z dżemem truskawkowym i Hershey's Syrupem naprawdę nieźle :D

Ostatnio byłam też z wizytą w Manekinie. Miałam szczęście, bo pojawiłam się tam wcześnie - gdy wychodziłam, kolejka ciągnęła się aż do teatru Kwadrat. Mi na szczęście udało się jej uniknąć; zjadłam pyszne naleśniki z camembertem, malinami i migdałami (następnym razem koniecznie muszę zamówić słodkie!!!) i wypiłam koktajl bananowo - czekoladowy, bardzo smaczny zresztą :D Wizyta była naprawdę udana, zwłaszcza że po niej nastąpił długi spacer po McFlurry na Nowy Świat :D

Z serii jogurty: kupiłam ostatnio kolejny smak z serii Esencia, tym razem cytrynowy. Nie smakował mi już tak, jak jego poprzednik - był nieco przesłodzony :( W oko za to wpadł mi smak brzoskwinia - marakuja, który muszę kupić przy jakiejś okazji :D

Z podsumowań to by było na tyle; przygotujcie się na mało postów w przyszłym tygodniu, bo czasu będę miała naprawdę niewiele :(

Pieczona bułka z camembertem i mango
Składniki:
- 1 ulubiona bułka (u mnie wieloziarnista)
- 1/3 mango
- 1/3 camemberta
- pieprz kajeński, bazylia

Bułkę przekroić na pół, na jednej połówce ułożyć plasterki camemberta, na drugie pokrojone mango. Przyprawić, złożyć na pół. Piec w 200 stopniach 10 - 15 min. Smacznego!

FragOla <3


La Venda - hit czy kit?


Zielone tagliatelle z kurczakiem, suszonymi pomidorami i gorgonzolą





Odwiedziłam dzisiaj dziwnym trafem pizzerię La Venda w Grodzisku Mazowieckim. Trafiłam tam na obiad trochę przypadkiem, cieszę się jednak z tego zbiegu okoliczności - obiad tam okazał się całkiem niezłym doświadczeniem ;)

Choć obawiam się, że przy obecnej liczbie odwiedzających knajpa może szybko zbankrutować, to przyjemne miejsce i mogłoby zakorzenić się tu na dłuższy czas. Wnętrze urządzone jest jak w klasycznej włoskiej knajpie - nowocześnie, klimatycznie, ze ślicznyni ścianami i obrazami oraz otwartą kuchnią. Choć brakuje serwet w kratkę, można przez chwikę wyobrazić sobie, że siedzie się w Rzymie i kontempluje swoje wakacje ;) Wnętrze uszczupliłabym o kilka stolików i parę lamp, ale mimo wszystko wrażenie robi niezłe :D 

Jeśli zaś chodzi o jedzenie - cóż, jest drogo, ale w takim miejscu nie ma prawa być tanio. Makarony kosztują koło 30 złotych, pizze również tyle. Zwyczaje wydają się tu prawdziwie włoskie - maleńka pizza na jedną głodną osobę, picie w miniaturowej ilości... Dobrze, że jeszcze nie doliczają coperti ;) Może dość wysokie ceny pozwolą restauracji utrzymać się przez jakiś czas na rynku.

Mimo wszystkich wad tego miejsca muszę jednak pochwalić jedzenie. Zjadłam naprawdę pyszne tagliatelle z kurczakiem, suszonymi pomidorami i rozpuszczoną gorgonzolą, tworzącą sos do makaronu. Mogłoby być w nim więcej warzyw, jednak zdecydowanie nie narzekam; podobnie jest z pizzą, która, choć mała, jest naprawdę smaczna i prawdziwie włoska - na cieniutkim cieście, prosta, z małą ilością składników.

Jeśli więc kiedyś jakimś dziwnym trafem znajdziecie się głodni w Grodzisku Mazowieckim, radzę wam wstąpić na obiad do La Vendy - posmakujecie prawdziwej włoskiej kuchni i przytulnego, cichego wnętrza ;) A jeśli nie przekona was jedzenie, urzekną z pewnością słoiczki z przetworami na parapecie! Ja wracam tam już w ten weekend i oczekuję większego tłumu!

wtorek, 17 lutego 2015

Żytnianka korzenno - pomarańczowa

Żytnianka z sokiem, skórką i aromatem pomarańczowym, imbirem, cynamonem, gałką muszkatołową, cynamonem, goździkami i gałką muszkatołową

Od jakiegoś czasu marzyła mi się owsianka gotowana na soku z pomarańczy. Dziś rano miałam tę wizję zrealizować, niestety zabrakło w domu soku pomarańczowego! Musiałam więc zadowolić się odrobiną miąższu z pomarańczy, aromatem i mnóstwem przypraw korzennych, dzięki którym żytnianka była intensywna w smaku i naprawdę przepyszna. Polecam gorąco, choć goździki nieco utrudniały mi konsumpcję... ;)


Pełnoziarniste naleśniki i brak smarowideł w domu...

Naleśniki pełnoziarniste podane z... łyżeczką Nutelli, łyżeczką dżemu, przeterminowanym kremem ciasteczkowym i, o dziwo całym, masłem orzechowym; Muller czekoladowo - fistaszkowy

Wracam do was po krótkiej przerwie z kolejną słodką propozycją ;) Przepraszam, że ostatnio niewiele się udzielam, ale obiecałam sobie, że po zimie będę mniej jeść... A kiedy gotuję, nie ma rady - muszę próbować swoich potraw ;) Dlatego gotuję ostatnio trochę mniej, choć, znając mnie, niedługo się to skończy ;)

Pełnoziarniste naleśniki to świetna propozycja na niemal każdy posiłek: śniadanie, obiad, kolację, a nawet deser. Są nieco zdrowsze od tych pszennych i, moim zdaniem, lepiej smakują - mają ten charakterystyczny posmak ziaren :D Po raz pierwsze w moim domu zdarzyło się, że nie miałam ich z czym zjeść, bo wszystkie kremy okazały się skończone lub zepsute! Chyba muszę zainwestować w jakiś nowy przepis...

Naleśniki pełnoziarniste

Przepis krótki i bez listy składników: do 2 jajek dodać trochę mleka i mąki pełnoziarnistej na oko, tak, żeby ciasto było dość gęste. Smażyć na teflonowej patelni, przy pierwszym naleśniku posmarować ją odrobiną oleju. Smacznego!

FragOla <3


niedziela, 15 lutego 2015

Lody bezowo - śmietankowe z czekoladą i orzechami


Lody śmietankowe z kawałkami czekolady i orzechami laskowymi, przekładane bezami; mocca z bezami 


Wczorajsze Walentynki spędziłam w towarzystwie Leonardo DiCaprio i Ryana Goslinga. Cóż, bywa i tak, choć obejrzenie podczas jednego wieczoru Titanica i Pamiętnika nie nastroiło mnie pozytywnie do życia... Na poprawę nastroju zrobiłam sobie lody, zjadłam ich całe pudełko i choć przez chwilę byłam przeszczęśliwa ;)

Lody zrobiłam na bazie lodów śmietankowych, tłustych i niezdrowych, ale jednak przepysznych :) Świetnie komponowały się z czekoladą i orzechami, a po stworzeniu warstw z bez stały się prawdziwym arcydziełem ^^ Były słodkie, chrupiące, wręcz idealne na poprawę nastroju... Niestety szybko się nimi zasłodziłam, dlatego poł pudełka czeka jeszcze na mnie w lodówce ;)

Choć obyło się bez romantycznych wyjść, Walentynkowy wieczór wspominam dość miło, głównie za sprawą tych pysznych lodów ;) Polecam wszystkim lodomaniakom, którzy nie mogą już doczekać się lata i codziennego zajadania Big Milków, Magnum, rożków i innych cudów - zaspokoicie swoją tęskonotę na dłuuugi czas :3

Lody śmietankowo - bezowe z orzechami i kawałkami czekolady
Składniki:
- 150 ml śmietany 18%
- 400 g śmietany 36%
- 6 żółtek
- 1 szklanka mleka
- 100 g gorzkiej czekolady
- 2/3 szklanki cukru
- 2 garści orzechów laskowych
- bezy (ja upiekłam z pozostałych białek i zużyłam ok. połowę)

Szklankę kremówki i mleko podgrzać z cukrem do jego rozpuszczenia, odstawić na chwilę. Żółtka ubić, dodać do reszty składników i z powrotem postawić na palnik, podgrzać na małym ogniu do zgęstnienia (nie gotować!). Zmiksować z pozostałą kremówką, schłodzić do temperatury lodówkowej. Wmiksować śmietanę i wstawić do zamrażarki na kilka godzin, co jakiś czas wyjmując i miksując. Gdy lody staną się gęstsze, dodać posiekaną czekoladę i orzechy. Gdy lody będą już całkowicie zamrożone wyjąć je na kilka minut, by odrobinę zmiękły. W dużym pudełku ułożyć warstwę bezów i zgnieść ja lekko, jak na tort bezowy. Układać warstwy bezy - lody - bezy - lody, na wierzch posypać odrobinę orzechów, czekolady i pokruszonej bezy. Zamrozić. Wyjmować kilka minut przed podaniem. Smacznego!

FragOla <3

piątek, 13 lutego 2015

Granola Earl Grey

Granola Earl Grey

Poprzednia granola poszła w zapomnienie, cały słoik zniknął niemal tak szybko, jak w przypadku tej czekoladowej. Jak zwykle się ucieszyłam - miałam preteks do wypróbowania kolejnego smaku ;D

Tym razem padło na granolę herbacianą. Pyszne, chrupiące płatki z suszoną żurawiną smakowały znakomicie, były w punkt słodkie i ciężko było mi oprzeć się kolejnym garściom ;) Smak herbaty earl grey był ledwo wyczuwalny, nadawał jej tylko delikatny, specyficzny aromat. Najlepszą jednak reklamą jest to, że granola ta smakowała nawet mojej mamie, która zazwyczaj do moich pomysłów podchodzi mocno sceptycznie ;)

Nie spodziewajcie się po granoli herbacianej wielkich fajerwerków i niezwykłego smaku herbaty - możecie się trochę rozczarować ;) Warto jednak zrobić ją i zajadać na śniadanie, bo jest, choć mało oryginalna, naprawdę przepyszna :3

Granola Earl Grey
Składniki:
- 2,5 szklanki płatków owsianych
- 2/3 szklanki nasion słonecznika
- 1/3 szklanki sezamu
- 1 szklanka suszonej żurawiny
- 1,5 łyżeczki cynamonu
- 1/3 szklanki miodu
- 1/2 szklanki oleju
- 2/3 szklanki mocnej herbaty Earl Grey
- skórka i sok z 1/2 cytryny

Składniki suche wymieszać, połączyć z mokrymi. Wyłożyć mieszankę na blachę z papierem do pieczenia, piec ok. 45 min. w 175 stopniach, co 10 min. mieszać. Pilnować, by granola się nie przypaliła. Gotową przełożyć do słoika. Smacznego!

FragOla <3

czwartek, 12 lutego 2015

Tłusty Czwartek alternatywnie


Muffinki pączkowe



Tłustoczwartkowa kolacja: muffinki, Italieri marcepan - migdały, kawa

Nie będę szczególnie oryginalna ani odkrywcza: dziś Tłusty Czwartek. Słychać o tym wszędzie od rana, w radiu, telewizji, sklepach, wszędzie króluje jeden temat: pączki. Tak się akurat składa, że ja tego dnia nie znoszę, podobnie jak nie lubię pączków, donutów, oponek, faworków i innych tego typu przysmaków  ;) Każą mi jeść te okropności co 10 minut... To staje się po jakimś czasie męczące ;)

Postanowiłam więc w tym roku obejść Tłusty Czwartek jakoś inaczej. Znalazłam przepis na (tak, naprawdę, tylko nie bijcie) pączkowe muffinki i postanowiłam chociaż tak celebrować ten piękny dzień obżerania się do granic :D Wiem, muffinku w Tłusty Czwartek to grzech... Grzechem jednak jest też wmuszać mi pączki przy każdej okazji!

Muffinki były wyjątkowo proste, a jednocześnie wyszły niezwykle smaczne: bardzo puszyste, duuże, z nutką cynamonu... Pycha ^^ Pochłonęłam ich koło sześciu, więc myślę, że spokojnie wyrównało to straty kaloryczne za te wszystkie odtrącone pączki ;)

Apeluję do kontestatorów pączkowych: jednoczny się! Pieczmy muffinki w Tłuste Czwartk! :) W każdym razie gorąco polecam wszystkim pączkowe muffinki zamiast lukrowanych donutów; w końcu chyba nie jestem jedyną osobą, która nie zjadła dziś ani jednego pączka...?

Doughnut muffins
Składniki na 9 sztuk:
- 1 i 3/4 szklanki mąki
- 1 jajko
- 3/4 szklanki cukru
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczka soli
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/3 szklanki oleju
- 3/4 szklanki mleka

Składniki wymieszać do połączenia, wykładać do wysmarowanej mąką i natłuszczonej masłem formy na muffinki. Piec 23 min. w 180 stopniach, gdy muffinki lekko się podniosą, obsypać je łyżeczką cukru z wierzchu i piec dalej. Wystudzić. Smacznego!

FragOla <3

środa, 11 lutego 2015

Lody w "Malynovej"


Deser pistacjowo - orzechowy - Malynova


Jogurt naturalny z czekoladą i żurawiną, Milko tiramisu

Przepraszam za przerwy i nieobecności na blogu, ale naprawdę mam ostatnio okropnie mało czasu :( Dziś Tłusty Czwartek, ale post go dotyczący pojawi się wieczorem lub jutro rano :D Teraz z kolei piszę, aby zdać wam krótkie sprawozdanie z wizyty w Malynowej :)

Jak już kiedyś pisałam, lodziarnia ta znajduje się blisko mojej szkoły i jest uważana za jedną z lepszych w Warszawie. Lody są całkiem smaczne, niestety ceny stanowczo za wysokie, nieproporcjonalne i do jakości, i do ilości... Mój deser pistacjowo - orzechowy był bardzo smaczny, ale kosztował aż 25 zł, których chyba nie był wart :(

Na kolację z kolei spróbowałam kolejnego pitnego jogurtu, tym razem o smaku tiramisu. Niestety tiramisu nie czułam w nim prawie wcale, może jakąś lekką nutkę kawy, ale nic więcej. Cóż, Mullery pitne wciąż rządzą ^^

Cóż, to by było na tyle, jeśli chodzi o rekomendacje (a raczej narzekania). Wracam wieczorem!

Kawowa owsianka

Żytnianka gotowana na kawie i mleku z daktylami

Bez kawy nie byłoby życia, podobnie jak nie byłoby go bez czekolady, lodów, truskawek i wielu innych rzeczy - przynajmniej jak dla mnie ;) Rano ten napój jest zbawienny, dlaczego więc nie zjeść go na śniadanie? Oczywiście nie bez dodatków, ale w pysznej, kawowej owsiance, a raczej żytniance, bo znalazłam ostatnio w sklepie płatki żytnie. Postanowiłam je wypróbować - w końcu to zdrowsze... Jak smakowały? Jak dla mnie prawie identycznie jak płatki owsiane, było więc warto... A w połączeniu z kawą i daktylami to już w ogóle niebo w gębie ^^

poniedziałek, 9 lutego 2015

Jogurtowe podsumowanie


Esencia jabłko - kiwi, kociołkowy piegusek


7zbóż ananas mandarynka, 7zbóż pitne: nektarynka - czerwona pomarańcza


Fragola - lody piernikowe, ciasteczkowe, dolce latte


Jelly Beans <3

Nadszedł chyba czas na podsumowanie ostatnich połowów jogurtowych, na moim telefonie zebrało się już wystarczająco dużo zdjęć ;) Czego udało mi się spróbować w ostatnim czasie? 

Miałam szczęście w jogurtach: najpierw trafił mi się Muller z maślanką, delikatny, o ciekawym smaku kiwi i jabłka, później odkryłam nowiutkie 7zbóż do picia. To jogurt o smaku podobnym do kubełkowej wersji, tylko nieco bardziej płynny; czuć w nim wyraźnie nektarynkę. Może się przydać, gdy akurat mamy ochotę na picie, a nie jedzenie, a uwielbiamy 7zbóż ;)

Byłam też po raz tysięczny we Fragoli i spróbowałam nowego smaku - dolce latte. Zostałam mile zaskoczona, bo kawowe lody zwykle mnie bardzo rozczarowują. Te były idealne: słodkie, delikatnie mleczno - kawowe, z chrupiącymi kawałkami czekolady... Niebo w gębie ^^

A na koniec coś o Jelly Beans, które ostatnio odkryłam dzięki siostrze i które szczerze pokochałam. Mimo mojej antypatii do żelków te gumiaste cukierki wzorowane na Fasolkach Wszystkich Smaków Bertiego Botta podbiły moje serce... Śmieszna sprawa: najfajniejszy w ich jedzeniu jest nie sam smak, ale jego odgadywanie... Choć trzeba przyznać, że Caffe Latte czy Caramel Popcorn są przepyszne ;)

Z nowości to by było na tyle, jak widać mało mam czasu na kreatywność w kuchni. Powinnam też zrzucić te dodatkowe zimowe kilogramy... Cóż, chyba koniec z fasolkami ;)

niedziela, 8 lutego 2015

Cykl popcornowy #10: Popcorn karmelowy (wersja 2)

Popcorn karmelowy

Stało się - 4 sezon Gry o tron już za mną, teraz pozostaje tylko czekać na kolejny ;) Wraz z nim skończyły mi się pomysły na popcorn, chyba będę musiała jakieś stworzyć ;) Wczoraj jednak spróbowałam zrobić popcorn karmelowy, tym razem już prawdziwy, bo pieczony.

Popcorn ten jest przede wszystkim bardzo słodki, tym razem więc o dziwo wystarczył nie na jeden, ale co najmniej na cztery odcinki ;) Skróciłam czas pieczenia z 45 minut, bo po 30 minutach miałam wrażenie, że zaraz wszystko się spali... Dobrze zrobiłam, bo popcorn wyszedł idealnie upieczony i chrupiący :D

Może więc, zamiast kupować paczuszkę w Multikinie za 15 zł, lepiej zrobić sobie popcorn karmelowy samodzielnie w domu? Zapewniam, że jest chyba jeszcze lepszy, starczy też kilku osobom na całą noc, bo potwornie zasładza... Pozostawiam to wam do przemyśleń ;)

Popcorn karmelowy
Składniki:
- 250 g kukurydzy do prażenia
- 1,5 szklanki brązowego cukru
- 9 łyżek masła
- 1/3 szklanki miodu
- 3 łyżki wody
- 1/2 łyżeczki soli
- 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 3 łyżeczki aromatu waniliowego

Kukurydzę uprażyć na popcorn. Pozostałe składniki (z wyjątkiem proszku do pieczenia) połączyć w rondelku na małym ogniu. Gdy na wierzchu zaczną pojawiać się bąbelki, gotować jeszcze 3 -  4 minuty. Zdjąć z gazu i szybko dodać proszek, wymieszać. Popcorn oblać karmelem i wymieszać dokładnie, rozłożyć na blasze z papierem do pieczenia. Piec ok. 30 min. w 180 stopniach, mieszając co jakiś czas. Smacznego!

FragOla <3

Foodfiction #12: "Harry Potter" - Kociołkowe pieguski


Harry Potter - Kociołkowe pieguski



Sobotnie foodfiction dziś wyjątkowo przeniosło się na niedzielę - urządziłam je wczoraj, niestety zapomniałam zapisać kopii roboczej na blogu ;) Po raz trzeci już sięgnęłam po inspirację do Harry'ego Pottera, którego zresztą niedawno przeczytałam; tym razem jednak danie wymyśliłam sama.

Ambitnie postanowiłam przygotować kociołkowe pieguski - ciastka nieraz były wspominane w książkach, pojawiły się też w grze, gdzie trzeba było je zbierać. Wprawdzie w wersji komputerowej były niebieskie, ale kto wie, może czarodzieje barwili je jakoś za pomocą magii?

Deser ten wyobrażałam sobie jako pieguski w kształcie kociołków, wypełnione czekoladą. Powstało jednak zupełnie coś innego, w dość zabawnych okolicznościach: musiałam ratować wypiek, który rozpłynął mi się w piekarniku, musiałam szybko ciastka wyjmować, studzić, wykładać tym razem do muffinkowych foremek... Zrobiłam w nich nawet dziury na czekoladę, ale plany pokrzyżowała mi niepotrzebnie dodana soda - ciasteczka urosły! 

Z tego wszystkiego wyszły mi ni to ciastka, ni to muffinki, z wierzchu chrupiące jak ciasteczkowe pieguski, w środku miękkie jak babeczki. Czyżbym wynalazła nowy rodzaj słodyczy? W każdym razie ciasteczko - muffinki wszystkim bardzo smakowały, nawet bez pomocy czarów :D

Tych kociołkowych piegusków nie wymieniłabym w sklepie Freda i George'a nawet za najładniejszą Kartę Czarodziejów; mogłabym je zajadać bez końca... To jak na razie mój ulubiony czarodziejski słodycz; a wy, jakiej potrawy z Miodowego Królestwa chcielibyście spróbować? Piszcie, może nasuniecie mi jakąś nową inspirację ;)

Kociołkowe pieguski
Składniki na ok. 10 sztuk:
- 2,5 szklanki mąki
- 1 jajko
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/2 łyżeczki soli
- 200 g masła
- 1 szklanka cukru
- 100 g gorzkiej czekolady
- 1/2 szklanki orzechów włoskich

Masło utrzeć z cukrem, dodać jajko i zmiksować. Mąkę, sól i sodę dodać do masy, ugnieść dokładnie. Posiekaną czekoladę i orzechy dorzucić do ciasta i wgnieść w nie równomiernie. Z ciasta lepić duże kulki, włożyć je do formy na muffinki wysmarowanej masłem i piec 13 min. w 180 stopniach. Smacznego!

FragOla <3


sobota, 7 lutego 2015

Omlet bananowy


Omlet bananowy, kawa z mlekiem, Hershey's syrupem i chilli


Kocham soboty m. in. za pyszne śniadania - bez pośpiechu, spokojne, w towarzystwie dobrej kawy. W tygodniu nie ma na takie czasu, a już na pewno nie ma czasu na omlety ;)

Ostatnio jadałam głównie omlety wytrawne, dziś jednak nabrałam ochoty na takiego puszystego i słodkiego... Żeby jednak było trochę odmiany, zamiast mąki dodałam do niego bananów ;) Omlet składa się z trzech składników i nie jest zbyt skomplikowany, choć przy moich nerwach przewracanie go to dość niebezpieczna zabawa... Jest za to pyszny, delikatny, z mocnym bananowym posmakiem. 

Do omleta wypiłam jedną z lepszych domowych kaw - moccę z chilli ;) Nie chciało mi się rozpuszczać czekolady, wykorzystałam więc Hershey's Syrup, który dodałam do kawy i mleka ;) Kawa wyszła boska, a ostre chilli dodawało jej zdecydowanie charakteru :D

Takie śniadania mogłabym zajadać codziennie - może warto by było wstawać dla nich 20 min. wcześniej...?

Omlet bananowy
Składniki na 2 porcje:
- 2 banany
- 4 jajka
- 3/4 małego opakowania cukru waniliowego

Składniki zblendować, wylać połowę ciasta na wysmarowaną olejem patelnię i smażyć na małym ogniu z dwóch stron. Polecam przewracać przy pomocy talerza: gdy omlet zetnie się od spodu, zsunąć go na talerz i obrócić szybko do góry nogami, wrzucając na patelnię. Podawać ciepły. W ten sam sposób przygotować drugą porcję. Smacznego!

FragOla <3


piątek, 6 lutego 2015

Moko - tuff - lunch na Mokotowie

Burger z kozim serem i warzywami

Latte z syropem pomarańczowym

Kolejna restauracja, którą odwiedziłam, to jedna z niewielu widzianych przeze mnie knajp na Mokotowie - Moko - tuff. Znajduje się na Alei Niepodległości, czyli w miejscu idealnym dla mnie - dosłownie kilkadziesiąt metrów od mojej szkoły i tuż przy stacji metra Racławicka ;) Lokalizacja sprzyja wyprawom do niej, czy jednak sprzyjają też inne rzeczy?

Wystrój i wnętrze nie przyciągają szczególnej uwagi, są ładne, ale mało oryginalne. Obsługa była bardzo uprzejma, niestety kelner wyglądał na zagubionego - najpierw pomylił moją kawę z herbatą, a później szukał mnie po całej sali, by przynieść mi właściwe zamówienie :D Mimo przytulnego umeblowania i dekoracji ma się więc wrażenie lekkiego chaosu...

Muszę was też ostrzec przed jednym - ceny zdecydowanie nie są przystępne. Nie jest to miejsce dla miliarderów, ale niektóre dania główne kosztują prawie 40 zł, zaś za burgery zdecydowanie się przepłaca - są za małe i za skromne na 15 zł :(

Co do jedzenia: zamówiłam kawę z syropem pomarańczowym i burgera z kozim serem. Kawa była niezła, czuć w niej było wyraźnie pomarańczę, z kolei burger okazał się nieco za mały i ciężki do ugryzienia :D Pełno w nim było składników niewymienionych w menu, co można traktować jako wadę i zaletę, w zależności od tego, czy ktoś lubi ogórki kiszone i cebulę ;) Połączenie koziego sera z warzywami i świeżą, samodzielnie wypiekaną bułką mimo wszystko było naprawdę smaczne.

Do Moko - tuff pewnie jeszcze zajdę kiedyś na kawę, wątpie jednak, czy będę coś tam jadła - nie stać mnie na tak drogą inwestycję ;) Może gdyby powiększyli nieco burgery... ale na to pewnie przyjdzie długo czekać ;D


Sałatka z pomarańczą, awokado i orzeszkami ziemnymi

Sałatka z ryżem, awokado, orzeszkami ziemnymi i pomarańczą

Szkoła rozpoczęła się już na pełen etat, mam więc coraz mniej czasu nawet na spanie, a co dopiero na gotowanie ;) Znalazłam jednak chwilę na przygotowanie prostej sałatki :D

To typowa sałatka z ryżem i połączenie słodkiej pomarańczy z orzeszkami ziemnymi i awokado. Była smaczna, przyznaję, nie uwiodła mnie jednak jakoś niezwykle. Nie smakowało mi w niej awokado, najlepsze były pomarańcze z orzeszkami ziemnymi ;)

Polecam przepis - danie robi się szybko, jsst całkiem smaczne i dość zdrowe. W połączeniu z pumperniklem i zieloną herbatą stanowi naprawdę niezły posiłek... :D

Sałatka z ryżem, pomarańczą, orzeszkami ziemnymi i awokado
Składniki:
- 3/4 szklanki ryżu
- 1 pomarańcza
- 1 szklanka orzeszków ziemnych
- 1 awokado
- 1 łyżka soku z pomarańczy
- 3 łyżki oleju
- 1 łyżka sosu sojowego
- 2 łyżki octu balsamico
- imbir, zioła prowansalskie do smaku

Ryż ugotować. Orzeszki podprażyć, pomarańczę i awokado pokroić w kostkę. Wszystko wymieszać w misce, przygotować dressing: pozostałe składniki dokładnie połączyć (np. spieniarką do mleka, blenderem). Sałatkę wymieszać z dressingiem. Smacznego!

FragOla <3