czwartek, 21 maja 2015

Śniadanie za złotówkę w Aioli

Brioszka z masłem, dżemy: malinowy, żurawinowy, limonkowy, morelowy; kawa z Amaretto i miętą

Warszawski Restaurant Week jakoś mnie nie wciągnął - nie zawędrowałam jeszcze do żadnej knajpy biorącej w nim udział. Trafiam za to ostatnio na mnóstwo promocji, jakby wszystkie restauracje nagle postanowiły zacząć wprowadzać u siebie coraz lepsze okazje... Z okazji Happy Hours w Starbucksie frappuccino piję już od 3 dni , jednak największej frajdy dostarczył mi tydzień ze śniadaniami w Aioli za symboliczną złotówkę.

Po wycieczce do Teatru Narodowego po bilety za 250 groszy (nie wyszło, ale nie pytajcie, proszę :D) uznaliśmy ze znajomymi, że przez czterogodzinne stanie jesteśmy okropnie głodni. Ktoś rzucił pomysł śniadania... I zaczął się wyścig z czasem, bo za złotówkę można zjeść tylko do godziny 12! Cóż, działo się - przy stoliku siedzieliśmy dopiero o 11:58 ;) Do Aioli chciałam wybrać się od dawna - zawsze odstraszały mnie ceny - teraz jednak nie zwróciłam zbytniej uwagi na wystrój czy klimat. Pamiętam tylko, że w knajpie było przerażająco tłoczno, a nad ladą wisiały okropne imitacje kawałków mięsa.

Promocja nie jest oczywiście tak bajeczna, na jaką wygląda - jak we wszystkim, jest w niej haczyk ;) Śniadanie za złotówkę można zamówić tylko do kawy, którą trzeba kupić w zwykłej cenie, więc ja, ze swoją kawomanią, zamówiłam udziwnioną kawę z Amaretto i miętą i zapłaciłam w sumie 16 złotych. Nie żałuję jednak, bo kawa była przepyszna, mimo braku w niej choćby odrobiny mleka. Amaretto i mięta bardzo ciekawie się z nią komponowały i sprawiły, że czarna kawa nie była tak mocna i gorzka. 

Z kolei na śniadanie zamówiłam brioszkę z wyborem dżemów. Posiłek podano mi na desce, jak to jest ostatnio modne - dostałam przekrojoną na pół słodką bułkę i cztery słoiczki z dżemami: malinowym, żurawinowym, morelowym i limonkowym. Wszystko to podbiło moje serce - brioszka była świeża, pachnąca i miała przepyszną skórkę, a dżemy, choć odrobinę przesłodzone, bardzo oryginalne. Szczególnie zasmakowała mi słodko - kwaśna limonka; za żurawinę jakoś nie mogłam się zabrać ;) Jedyne, czego mogę się czepiać, to ilość dżemu w stosunku do ilości pieczywa - do czterech słoiczków przydałaby się jeszcze jedna taka ogromna bułeczka :D Wszystko razem jednak było przepyszne i nie żałuję ani trochę, że się na to skusiłam. 

Dzień zakończyłam spacerem po Polu Mokotowskim i grą w siatkówkę, najlepsze było chyba jednak jego rozpoczęcie ;) Aioli wciąż widnieje na mojej liście odwiedzin, jednak tym razem już w porze obiadowej... Może wprowadzą jakąś inną promocję?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz